sobota, 3 sierpnia 2013

10. Start believing my own lies like everything will be okay

W tym tygodniu intensywnie pracowałam. Mój komputer chyba nigdy nie miał aż tak zmaltretowanej klawiatury. Co chwila coś poprawiałam, co minutę coś zmieniałam, ciągle coś było nie tak. W piątek musiałam oddać swoje dzieło pod ostateczną ocenę redaktora.
Nasz naczelny nie lubił dostawać tekstów na maila. Wyznawał zasadę, że trzeba się osobiście spotkać z dziennikarzem, aby dobrze przekazać mu swoje zastrzeżenia.
Ściskając w dłoni maleńkie urządzenie zawierające niewielki, a jednak tak ważny dla mnie, dokument podążałam do jaskini lwa. Czułam się jakby od tej rozmowy zależała cała moja dalsza kariera, całe moje dalsze życie. Włożyłam w ten artykuł ogrom pracy i czasu. Zależało mi na tym, aby spodobał się osobie, która niewątpliwie była dla mnie autorytetem.
Niewiele później siedziałam już na wygodnym fotelu w gabinecie naczelnego „New Day'a” i uważnie się w niego wpatrywałam. Wpiął pendrive do swojego laptopa i uważnie przeglądał jego zawartość. Próbowałam wyczytać cokolwiek z jego twarzy, ale ta nieustannie zachowywała swój kamienny wyraz – zero emocji. W zamyśleniu trzymał tylko dłoń przy swoich wargach.
- Dobra robota – powiedział w końcu, ale nawet nie skierował na mnie swojego spojrzenia.
- Naprawdę? – zapytałam pełnym euforii głosem.
- Mam kilka zastrzeżeń, co do kolorystyki i rozmieszczenia tekstu, ale treść sama w sobie jest w porządku. Właśnie o takie coś mi chodziło, kiedy zlecałem ci tę robotę. Spisałaś się – odparł, a jego oczy zerknęły na moją twarz. Mimo że jego dłoń nadal zasłaniała usta, mogłam dostrzec, że ich kąciki wędrowały w górę.
Kiedy mężczyzna przekazał mi już swoje uwagi, mogłam z czystym sumieniem opuścić jego biuro. Czułam się jak gdyby wielki kamień spadł mi z serca. Po powrocie na swoje stanowisko, poprawiłam wszystkie błędy, wysłałam oficjalną wersję, gdzie trzeba i już delektowałam się weekendem. Tego wieczoru nie miałam zamiaru pracować. Chciałam świętować, cieszyć się swoim sukcesem.
Podniosłam się z fotela i ruszyłam do Kate, aby przekazać jej dobre wieści i zaprosić ją na piątkowego drinka.
- Oczywiście ja stawiam – powiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach.
- Przekonałaś mnie – odparła Kate uśmiechając się równie szeroko.
Popołudniu weszłam z powrotem do swojego mieszkanka. Padłam na ostatnimi czasy non stop rozłożoną kanapę i leżałam śmiejąc się sama do siebie. Byłam szczęśliwa. Mogę śmiało powiedzieć, że czułam się doceniona, byłam usatysfakcjonowana, nawet dumna.
Wieczorem umalowana najlepiej jak tylko potrafiłam i ubrana w najnowsze ubrania wybrałam się na spotkanie z Kate. Czekała na mnie już pod wybranym przez siebie klubem.
- Karaoke? Czy ty się dobrze czujesz? Ja nie umiem śpiewać! – powiedziałam na przywitanie, gdy tylko spostrzegłam w jakiego rodzaju lokalu miałam spędzić dzisiejszy wieczór.
- Ja też nie! Ale to świetna zabawa! I można posłuchać innych – próbowała mnie przekonać Kate, ale niezadowolona mina nadal widniała na mojej twarzy.
- Słuchaj, jak ci się nie będzie podobało to po prostu wyjdziemy i zmienimy lokal. Umowa stoi? – spytała dyplomatycznie.
- Stoi! – odpowiedziałam, zastępując wypisany na twarzy kaprys szerokim uśmiechem.
Po wejściu do środka próbowałyśmy znaleźć jakieś wolne miejsce, ale wszystkie stoliki były już zajęte. Po chwili gdzieś w tłumie usłyszałam znajomy głos, wykrzykujący moje imię.
- Co ty tu robisz, kruszyno?! – padło pytanie tuż za moimi plecami.
-Phil! Jak dobrze cię tu widzieć! – powiedziałam, rzucając się postawnemu mężczyźnie na szyję. Ten facet zawsze sprawiał, że nie umiałam się nie śmiać.
- Przyszłam świętować swój sukces. A ty? – zapytałam, nie przerywając prezentacji swojego uśmiechu.
- Ja wpadłem żeby rozerwać się ze znajomymi, może chcesz się dołączyć?
- Ale nie jestem sama – powiedziałam, po czym odsunęłam się lekko w bok prezentując Philowi Kate. Uroczy uśmiech tej blondynki zahipnotyzował mężczyznę. Wpatrywał się w nią jak zaczarowany.
- Kate, to mój przyjaciel Phil. Phil, poznaj moja koleżankę Kate – odparłam z niesamowitą radością.
Kilka chwil później, siedziałyśmy już w wielkiej loży razem z Philipem i jego znajomymi. Mężczyzna ani na chwilę nie oderwał oczu od Kate. Ta z kolei non stop się śmiała, a na jej policzkach wymalowały się dwa delikatne rumieńce. Mój czarnoskóry przyjaciel oczywiście kilka razy tego wieczoru trzymał w dłoniach mikrofon. Jego głos brzmiał niesamowicie. Zresztą, jego znajomi też od niego nie odstawali. Ja jednak nie dałam się wyciągnąć na sam środek klubu. Za to z wielką przyjemnością wsłuchiwałam się w wokalne popisy innych gości. Co jakiś czas zerkałam na Phila i Kate. Spoglądając na tych dwoje nie potrafiłam powstrzymać się od uśmiechu. Byli w siebie mocno zapatrzeni.
Bardzo późnym wieczorem wróciłam do domu. Zmyłam makijaż i w samej bieliźnie wsunęłam się pod kołdrę. Zasnęłam nucąc pod nosem zasłyszane melodie.

Sobotniego poranka obudziły mnie ciepłe, słoneczne promienie na policzkach. Otworzyłam oczy i przeciągając się na łóżku, wracałam do rzeczywistości. Wzięłam prysznic, zjadłam solidne śniadanie, uprzątnęłam swoje mieszkanie. Zerknęłam za okno. Początek wiosny, pogoda najpiękniejsza z możliwych. Nie za ciepło, nie za zimno. Bezwietrznie, bezchmurnie. Nie mogłam przesiedzieć całego dnia w domu. Postanowiłam aktywnie spędzić sobotę. Ubrana w dres, włożyłam na nogi wygodne adidasy i ruszyłam na jogging. Ze słuchawkami w uszach w szybkim tempie przemieszczałam się po pobliskim parku. Przyspieszające bicie serca, powoli urywający się oddech. Potrzebowałam tego. Musiałam się zmęczyć, spocić, chwilowo stracić oddech. Pozbawiona nadmiaru energii wróciłam do domu. Zimna woda sącząca się z prysznica pozwoliła mi odprężyć zmęczone wysiłkiem mięśnie. Z czystym sumieniem do wieczora wpatrywałam się w ekran położonego na kolanach komputera. Wciąż odczuwana satysfakcja dawała mi siłę do dalszej, być może jeszcze cięższej, pracy.

Sobotni trening zdecydowanie dał się odczuć w niedzielę. Nie potrafiłam wyjść z łóżka. Już zdążyłam zapomnieć czym są zakwasy. Leniwie wylegiwałam się więc na kanapie, zmieniając kanał po kanale. Na stoliku zostawiłam włączonego laptopa, ale nie miałam najmniejszej ochoty na tworzenie czegokolwiek nowego. Po prostu leniuchowałam, odpoczywałam w każdym znaczeniu tych słów.
Dzwonek do drzwi. Nie byłam pewna czy mam siłę, aby podnieść się z kanapy.
- Kto tam?! – krzyknęłam, spoglądając tylko w stronę szarych drzwi.
- To ja! – powiedział tak dobrze znany mi głos. Nie musiałam pytać już o nic więcej. Doskonale wiedziałam, kto postanowił do mnie wpaść. Głos niespodziewanego gościa dodał mi siły i mimo niemiłosiernych zakwasów udało mi się dojść do wejścia.
- Wchodź – rzuciłam, nie spoglądając nawet na Phila.
- A tobie, co się stało? – zapytał mężczyzna zdziwiony moimi powolnymi ruchami.
- Przetrenowałam się trochę wczoraj – powiedziałam krótko. - Jak chcesz kawę albo herbatę to musisz sobie sam zrobić – dodałam, padając na łóżko. Phil wybuchnął śmiechem. Powiesił swoją kurtkę nad niewielką szafką, po czym bez skrępowania wpadł do kuchni. Po chwili podał mi wielki kubek mojej ulubionej herbaty.
- Tego mi było trzeba – powiedziałam, delektując się zapachem gorącego napoju.
- Jadłaś coś dzisiaj? Czy cały dzień tak leżysz? – spytał, odkładając na stół swoją kawę.
- Cały dzień tak leżę – odparłam beztrosko. Phil zaśmiał się po raz kolejny.
- Jak dziecko. Naprawdę, mam z tobą gorzej niż z dzieckiem – powiedział w końcu.
- Ty mi tu nie wciskaj pierdół, że przyszedłeś, bo się o mnie martwiłeś. Lepiej powiedz jak ci idzie z Kate.
Na moje słowa Phil spuścił wzrok i uśmiechnął się pod nosem.
- Skąd wiedziałaś?
- Ja zawsze wiem – powiedziałam pewnym siebie tonem. Mężczyzna zaczął mi opowiadać o swojej sobotniej randce z moją koleżanką. Zachwycał się jej urodą. Chwalił jej inteligencję. Komplementował jej poczucie humoru. Kiedy o niej mówił w jego oczach zapalały się jakieś światełka. Maleńkie iskierki, których blask był teraz mocniejszy niż wcześniej. Te niewielkie płomyki mówiły mi więcej niż słowa. Zakochał się. Phil po uszy zadłużył się w Kate.
Późnym popołudniem mężczyzna przyrządził nam całkiem smaczną zapiekankę. Do wieczora siedzieliśmy rozmawiając o miłości, przyjaźni. O ludziach, o naszych przeżyciach. Tych kilka godzin wiele mi dało. Teraz wiedziałam już na pewno, że Phil jest moim prawdziwym przyjacielem. Ja wiedziałam o nim dużo, on o mnie chyba jeszcze więcej. Nie wiem, czy rozumiał wszystko, co powiedziałam. Nie musiał. Akceptował mnie taką jaką jestem, ze wszystkimi moimi humorkami, niewyparzonym językiem i silnym temperamentem. To mi wystarczało.

Po tak mile spędzonej niedzieli, nadszedł kolejny tydzień, który niemal całkowicie spędziłam w redakcji. Nawet jeśli nie było mnie w redakcyjnym budynku, to załatwiałam sprawy związane z następnym artykułem. Spotkania, maile, wiadomości i rozmowy. Zdecydowanie nie narzekałam, byłam po uszy zakochana w tym, czym się zajmowałam.
Jednym ze spotkań był wywiad z Mattem Seize. Oczywiście odbywał się on w radiu Pani Flea. O umówionej godzinie stawiłam się w siedzibie rozgłośni. Udałam się do wskazanego mi wcześniej pokoju. Zastałam tam Matta i Alice. Burzliwie nad czymś dyskutowali.
- Dzień dobry – powiedziałam głośno, aby gospodarze zauważyli moje przybycie. Ich rozmowa momentalnie ucichła. Alice przywitała mnie z udawaną życzliwością. Przykleiłam na twarz sztuczny uśmiech, po czym usiadłam i zaczęłam zadawać Mattowi podstawowe pytania. Jak rozpoczął swoją przygodę z muzyką, na kim się wzoruje, skąd czerpie pomysły i inspiracje, jakie ma plany na przyszłość. Nie przeprowadzałam w swoim życiu wiele wywiadów i nie miałam w tym doświadczenia, jednak rozmawiałam już z kilkoma osobami. Przepytując Matta, czułam się jak nauczycielka. Mężczyzna niemal recytował z pamięci każdą swoją odpowiedź, nie było tam miejsca na żadną spontaniczną reakcję. Mimowolnie każde zdanie, które padało z jego ust porównywałam do wypowiedzi Bruna, które były pełne prawdy, szczerości. Matt mówił sztucznie, wręcz mechanicznie.
W dodatku, co jakiś czas za oszklonymi drzwiami pokoju spostrzegałam przechadzającą się niby przypadkiem postać Alice. Mocny kolor jej włosów nie pozwalał kobiecie na jakiekolwiek ukrycie się.
Kiedy zebrałam cały potrzebny mi materiał, wstałam, podałam mężczyźnie dłoń i podziękowałam za rozmowę.
- Jesteś zajęta? Może dasz się zaprosić na lunch? – spytał nieśmiało, wciąż trzymając moją dłoń.
- Niestety, muszę biec na kolejne spotkanie. Może innym razem – odpowiedziałam i niemal wyrwałam swoją rękę z uścisku. Wychodząc, natknęłam się oczywiście na Panią Flea. Rzuciłam w jej stronę ultraszybkie „Do widzenia” i opuściłam radiostację.
Ulżyło mi, kiedy nareszcie mogłam usiąść w swoim mieszkaniu i spokojnie zredagować kolejny wywiad. Bez Alice stojącej nade mną. Przesłuchując kilka razy nagranie z rozmowy z Mattem utwierdzałam się tylko w przekonaniu, że jego odpowiedzi były nieszczere i wyuczone. Ten mężczyzna był uwięziony pod pantoflem Pani Flea, która kontrolowała każdy jego ruch, miała wpływ na każde słowo padające z jego ust. Współczułam mu. Nie byłam artystką, to nie moja działka, ale nie potrafiłam wyobrazić sobie artysty, muzyka, który jest zniewolony, który nie ma swojej przestrzeni.
Znów zaczęłam porównywać Bruna i Matta. Byli kompletnie inni. Matt tak naprawdę był jeszcze chłopcem, marionetką w rękach rudowłosej kobiety. Bruno był prawdziwym mężczyzną, prawdziwym artystą. Wolnym, szczerym, ale jednocześnie jakby skrywającym w sobie jakąś tajemnicę. Ten ukryty gdzieś głęboko sekret sprawiał, że chciało się go poznawać jeszcze lepiej, jeszcze bardziej, jeszcze dokładniej.



* * *
Akcja powolutku toczy się do punktu kulminacyjnego 
czy jakkolwiek to nazwać. 
Mam nadzieję, że cierpliwie przeczekacie.
Kocham Was ♥

7 komentarzy:

  1. Super rozdział jak zawsze <3
    Szkoda że w tym klubie nie było Bruna albo coś heheh
    Phil zakochany <3 hohoho
    A już myślałam że zamiast Phila do niej przyszedł Bruno heh
    A ten Matt taki dziwny .. dobrze że się z nim nie umówiła ;d
    PUNKT KULMINACYJNY? OMG NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ;D
    @Paula2312

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu się wciągnęłam ♥ Tak bardzo kocham czytać Twoje blogi. Są świetne. Mistrzowskie ♥
    Phil się zakochał :) A ten cały Matt... Nie wiem co o nim myśleć.. Taki jakiś podejrzany :D
    Punkt kulminacyjny ♥ Jestem naprawdę bardzo nie cierpliwą osobą, ale dla Cb postaram się poczekać :3 Kocham Cię ♥
    @luv_my_nialler

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystkie części i podoba mi się! Czyta się lekko i przyjemnie. Lubię to! ;) Jedyne co troszkę mi przeszkadzało to Peter zamiast Bruno, bo mimo, że to jego prawdziwe imię, nikt na niego tak nie mówi, ale poza tym naprawdę bardzo przyjemnie przeszłam przez wszystkie 10 rozdziałów. Z niecierpliwością czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, ze napisze taki krótki ale jestem na komórce.

    Rozdział jest super. Juz nie mogę się doczekać kiedy bedzie więcej Bruunoo <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny raz sprawiasz, że nie wiem, co napisać, Klaudio.
    Coś mi dajesz, jednocześnie zabierając moją cząstkę ze sobą.
    Chyba Ci tego zazdroszczę.
    Chyba jej zazdroszczę.
    Takiego życia. Niepozornie idealnego.
    Takich przyjaciół.
    Takiej prawdziwości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest bardzo ciekawy. Czyta się go lekko i przyjemnie.
    Bardzo się cieszę że w życiu dziewczyny wszystko zaczyna się układać. Ma wspaniałą pracę i jest po prostu skazana na sukces. Do tego jeszcze Phil który po prostu jest wspaniałym przyjacielem. Fajnie że umówił się na randkę z Kate i tak bardzo mu się spodobała.
    Cały czas dręczy mnie Bruno. Siedzi w mojej głowie podobnie jak w jej. Cały czas się zastanawiam kiedy ponownie na siebie wpadną i co się wtedy stanie ;)
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    Kocham!
    Sami<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej praca to dla niej przyjemność. Tylko czy po pewnym czasie, nie stanie się niewolnicą muzyki i tych wszystkich ludzi? Zazdroszczę jej tej wspaniałej przyjaźni, a Phila jeszcze bardziej. No tak, Kate. Myślałam, ba! liczyłam, że to będzie coś więcej niż przyjaźń. Ale Kate, no, Klau! Przez Ciebie mam trudności z wyrażaniem uczuć. Uwielbiam ich, co ja mówię, kocham. Ten jej trening był trochę podejrzany, ale pewnie szukam dziury w całym, tak, na pewno. I po jaką cholerę ona ich porównuje? Przecież to jest jej były kochanek, z akcentem na były (tak, nadal myślę o Philu). I ta gala nie daje mi spokoju. Czy ona i Matt? Czy to zrobi dla zazdrości? Klau, ja rozumiem, przynajmniej próbuję.

    OdpowiedzUsuń

Każde słowo motywuje, pamiętaj. ♥