piątek, 19 lipca 2013

7. Find out what we're made of, when we are called to help our friends in need

Całe szczęście nigdy nie miałam tendencji do przeżywania, przejmowania się wszystkim, co dzieje się wokół. Czasem czułam się przez to bezduszna, niewrażliwa. W tym momencie jednak siła charakteru wymieszana z chęcią udowodnienia sobie i całemu światu, a w szczególności Peterowi, że świetnie poradzę sobie bez niego, pozwoliły mi szybko zebrać się z garść.
Zrzuciłam z siebie płaszcz, zdjęłam długi sweter i przeszłam kilka kroków w kierunku łazienki. Zobaczyłam w lustrze swoje odbicie. Spierzchnięte usta. Czerwone oczy. Na policzkach zaschnięte ślady wymieszanych z tuszem łez. Przyklejone do powiek rzęsy. 

- Nie dam się tak łatwo – powiedziałam do swojego sobowtóra po drugiej stronie lustra.
Przemyłam twarz zimną wodą, wzięłam długi, ciepły prysznic. Spływający po moim ciele strumień zabierał ze sobą całą złość, wszystkie łzy. Przyrzekłam sobie, że nie pozwolę nikomu tak się traktować. Miałam teraz cel – wiedziałam, że muszę skupić się jeszcze bardziej na moich nowych obowiązkach. 

Dzień był okropny, ale zasnęłam bardzo szybko. Zmęczona łzami, chłodem i nadmiarem wrażeń. 

Weekend rozpoczęłam dopiero w południe. Wyspana za wszystkie czasy, gotowa stawić czoła całemu światu. Jedząc śniadanie, przypomniałam sobie, że od wczorajszego popołudnia nie miałam w rękach swojego telefonu. Sięgnęłam po torebkę i już po chwili trzymałam w dłoniach niewielkie urządzenie. Włączyłam komórkę i dopiero wtedy zobaczyłam milion nieodebranych połączeń. Przez to całe zamieszanie z awansem i Brunem kompletnie zapomniałam o tym, że przecież wczorajszy wieczór miałam spędzić ze znajomymi. Momentalnie zaczęłam oddzwaniać na wszystkie numery po kolei, przepraszając za to, że nie dałam rady dotrzeć. Wymówkę stanowiło złe samopoczucie spowodowane rzekomą miesiączką – jednak czasem opłacało się być kobietą. 
Oddzwaniając na kolejny numer doszłam do wniosku, że nie mam najmniejszej ochoty spędzać całego dnia w domu. Jedna z moich znajomych, Kate, miała wolne popołudnie. Postanowiłam porwać ją na zakupy. Okazję do świętowania i odświeżenia swojej szafy miałam idealną – w końcu awansowałam. 
Błyskawicznie posprzątałam swoją kawalerkę, zrobiłam ze sobą porządek i z uniesioną głową wybrałam się na szalony maraton po sklepach.
Popołudnie spędzone w typowo babski sposób było mi zdecydowanie potrzebne. Mojej garderobie zresztą też – wzbogaciła się o kilka nowych szmatek. Oczywiście z Kate nie zaprzestałyśmy tylko na odwiedzeniu kilku sklepów - podsumowaniem całego wypadu było długie posiedzenie przy dużej latte i solidnym kawałku czekoladowego ciasta. 
- Na początku jak się dowiedziałam, że stary ma do ciebie jakąś sprawę to byłam przekonana, że to nic dobrego. A ty mi tu takie cudowne wieści przynosisz! No, nie spodziewałabym się! – mówiła Kate, biorąc łyk ciepłego napoju. 
- Uwierz mi, że kiedy szłam w stronę jego gabinetu to w myślach już żegnałam się ze swoim biurkiem – odpowiedziałam z uśmiechem.
- W sumie to wiele się nie pomyliłaś. - Spojrzałam na Kate, nie nadążając za jej tokiem myślenia. - Przecież skoro awansowałaś to zmienisz biurko, głupku – wyjaśniła mi wreszcie.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że naprawdę będę musiała zmienić miejsce swojej pracy. Lubiłam moje wygodne krzesło, ale jeszcze bardziej lubiłam zmiany. Potrzebowałam ich bardziej niż myślałam. 

Wczesnym wieczorem obładowana torbami byłam już pod swoim blokiem. Podążałam do swojego mieszkania z ambitnym planem zrobienia choćby jakiegoś zarysu pierwszych artykułów. Przystanęłam na moment, spojrzałam w górę, wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się w duchu. „To był całkiem miły dzień” powtarzałam sobie zmierzając w stronę windy.
Kiedy byłam już na właściwym piętrze, skręciłam w prawo i długim  korytarzem przesuwałam się w kierunku właściwych drzwi. 

- Phil? Co ty tu robisz? – zapytałam, widząc czarnoskórego mężczyznę pod swoimi drzwiami.
- Tak się bałem! Nie strasz mnie tak więcej! – stwierdził, przytulając mnie mocno na przywitanie.
- Przestraszyłam cię? Co masz na myśli?
- Bałem się, że jesteś na mnie zła i nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Nie odbierałaś telefonu, a teraz nie otwierałaś… Wyobraź sobie, że stałem tu i jak głupek przemawiałem do twoich drzwi, będąc święcie przekonanym, że jesteś w środku – wyjaśnił mi Phil, a ja buchnęłam śmiechem.
- W ramach rekompensaty może wejdziesz na kawę? – powiedziałam, kiedy uporałam się z atakiem śmiechu. On pokiwał twierdząco głową, po czym zabrał ode mnie zakupy, a ja zajęłam się poszukiwaniem kluczy.
Po upływie kilku chwil usiedliśmy na mojej wysłużonej kanapie, a ja podałam Philowi duży kubek wypełniony gorącą kawą. Rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic. Opowiedziałam mu dokładnie o tym jak dostałam awans, o swoich pomysłach związanych z pracą, o dzisiejszym przyjemnym popołudniu, o wszystkim. Mówiłam o wszystkim, co na zewnątrz, co małe i nieistotne. Modliłam się, aby nie zapytał o to, jak się czuję. Błagałam żeby nie zaczął tematu Petera. Było to jednak nieuniknione.
- Rozmawiałem z Peterem. Źle mu z tym… - zaczął mówić Phil, ale błyskawicznie mu przerwałam.
- Powiem to tylko raz, więc słuchaj uważnie. Nie znam już kogoś takiego jak Peter. Nie wiem jak on się czuje, nie obchodzi mnie, co u niego. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nigdy. Jeszcze nikt, w bagatela dwóch zdaniach, nie zdołał nazwać mnie beztalenciem i dziwką. Nie jestem w stanie mu tego wybaczyć. Nie zapomnę o tym – powiedziałam poważnym tonem. Phil patrzył na mnie z równie surową miną. Chyba pierwszy raz widziałam jego twarz pozbawioną uśmiechu. - Phil, wiesz, że bardzo cię lubię i jesteś dla mnie jak starszy brat. Nie chcę stracić i ciebie, więc błagam, nie zaczynaj tematu Petera, okej?
Mężczyzna westchnął smutno.
- Ale - zaczął po chwili - wiesz, że teraz w sumie oboje będziecie kręcić się w jednej branży. Co zrobisz jak spotkacie się w jakimś studiu radiowym czy na gali? Uciekniesz? Spoliczkujesz go? 
- Zachowam się profesjonalnie i będę traktowała go jak każdego innego muzyka. Peter dla mnie nie istnieje, ale to nie zmienia faktu, że Bruno Mars jest według mnie świetnym artystą i zdecydowanie zasługuje na to, żeby odnieść sukces – odpowiedziałam pełnym pewności siebie tonem. Czasem myślałam, że to chyba największy plus spotkania Petera na swojej drodze. Pokazał mi jak zachować opanowanie i  zimną krew w każdej sytuacji. 
- Podziwiam cię, wiesz? – powiedział Phil. Na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. - Nie wiem czy dałbym radę śmiać się dzień po zerwaniu ze swoją dziewczyną. Nie wiem, czy potrafiłbym być tak silny jak ty – mówił, spoglądając na mnie zza szkieł dużych okularów.
- Po pierwsze, nie jestem silna. To tylko taka przykrywka. Aktualnie jestem w takim stanie, że uśmiech i dobre samopoczucie to tylko niewiele znaczące maski. Poza tym nigdy nie byłam jego dziewczyną, a on moim chłopakiem, więc to nie było zerwanie. Bardziej porównałabym to do kłótni dwójki przyjaciół – chciałam mówić dalej, ale Phil mi przerwał.
- Jasne, wmawiajcie to sobie dalej. Na kilometr było widać między wami chemię, te wszystkie fajerwerki i inne przymioty zakochanych. Myśleliście sobie, że jak nie będziecie chodzili trzymając się za rączki to nikt nic nie zauważy? 
Słowa Phila ścisnęły mi gardło. Moja siła topniała z każdym kolejnym zdaniem. „Weź się w garść, weź się garść” powtarzałam sobie w kółko.
- Widzisz… najwidoczniej dla niego to naprawdę nic nie znaczyło skoro tak łatwo uporał się ze spławieniem mnie.
- A co gdyby przeprosił? Gdyby się zmienił? Gdyby…
- Nie. Jego czas już minął – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę, ale Phil musiał już wychodzić. Miał próbę. Z Peterem.
- Trzymaj się, kruszynko. Będzie dobrze – powiedział, kiedy już miał opuszczać moje mieszkanie. - Ale jeśli spotkasz się z Peterem twarzą w twarz, nie zawiedź mnie i pokaż mu jaka jesteś silna. Udowodnij mu ile jesteś warta. Spraw żeby poczuł się jak ostatni kretyn przez to, że stracił taką kobietę jak ty. Zrobisz to dla mnie? – zapytał, stojąc już w progu. 
- Obiecuję, że nie zawiodę ani ciebie, ani siebie samej – stwierdziłam, posyłając mu na pożegnanie szeroki uśmiech. 
Resztę wieczoru spędziłam przy swoim laptopie. Pisałam, mailowałam do stacji radiowych, szukałam inspiracji. Pracowałam. Tylko to zajęcie pozwalało mi całkowicie oderwać się od rzeczywistości i od myślenia o Peterze.
Zasnęłam z komputerem na kolanach. Kiedyś moje uda ogrzewały ciepłe dłonie Petera, teraz musiałam zadowolić się kanciastym urządzeniem.





* * *
Cześć. Wiem, nie dzieje się dużo, ale to trzeba przeczekać.
Ola, wytrzymałaś ten jeden dzień, jakoś poszło, nie?
Hessa, dużo Phila - jesteś zadowolona?
No, kocham Was wszystkie ♥
Piszcie, co myślicie.
Buziaki ;*

8 komentarzy:

  1. Masz naprawdę ogromny talent! Też chciałabym pisać tak jak Ty :3 Naprawdę. To jest cudowne ♥
    Zapowiadało się tak fajnie, romantycznie.. A tu nagle BUM! I się rozwaliło.. Czuję, że coś tam ciekawego szykujesz :3 I bardzo się cieszę ♥ Buziaki ♥
    @luv_my_nialler

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka ona stanowcza :D I dobrze ten cały Peter sobie zasłuzył kawał hama i tyle :] Ale czuje ze się pogodzą :D Prawda ?
    @JustNikaPlease

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo szukałam odpowiedniego słowa, naprawdę długo. Trudne, to jedyne, co przychodzi mi do głowy. To wszystko jest takie trudne. Dla niej i dla niego. Ona cierpi, chociaż zakłada maskę. On cierpi, żałuje. Zabawne, mógł pomyśleć o tym, co mówi. Wcale mi go nie żal, niech się z tym męczy. Mówię, znaczy piszę o samotności. Bo mimo tego, że zacznie się otaczać dużą ilością osób, mimo popularności, będzie samotny. A ona? Ona powinna żyć dalej, ale coś mi się zdaje, że ich drogi jeszcze się połączą w jedną.
    Phil jest taki pozytywny i szczerze wolę, żeby ona była z nim niż z Brunem.
    Klaudia, kocham Cię mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie to jest świetne <3333 :)
    Czekam na nn ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że dbasz o czytelników i starasz się sprawdzasz kilka razy tekst i poprawiać błędy nim go wrzucisz.
    Trochę przeszkadza ta kursywa w opowiadaniu, jakoś... kursywa kojarzy się to bardziej z retrospekcją, myślami czy cytatem, nie jest to dobre to całego opowiadania. Ale to tak według mnie, może za bardzo się czepiam wszystkiego, a nie powinnam, bo przecież tak świetnie piszesz. Naprawdę, odniosłam wrażenie, jakbyś spotykała się z Brunem i potem to wszystko opowiadała. Masz talent, dziewczyno!
    Phil jest przeuroczy - zawsze uśmiechnięty i, no, jakby to powiedzieć, ma gadane. Masz ładne dialogi, ale w twoim opowiadaniu najbardziej spodobały mi się jednak opisy uczuć - cudownie przedstawiłaś to, co czuje bohaterka po zerwaniu z Peterem i jestem wręcz zachwycona lekkością twojego pióra - czy też klawiatury, jak kto woli. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. wszystko jest napisane b.dobrze , akcja nie przyspiesza co strasznie mnie cieszy , szybkie zamieszanie zniszczyło tą śliczną opowieść, niech powoli się to wszystko rozwinie lub z impetem wkroczy jakiś niespodziewany zwrot akcji, ahhh nie mogę się doczekać już kolejnego rozdziału ! JESTEŚ CUDOWNA -----@zdrugiejstrony

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojoj, rozdział jest cudowny *.* Dzieje się dość sporo i jestem bardzo ciekawa w jakim kierunku potoczy się ta sprawa z Peterem. Jak widać Phil okazał się być naprawdę świetnym przyjacielem. Martwi się i o dziewczynę i o swojego kumpla. No w sumie jest postawiony w trochę niezręcznej sytuacji.
    Powiedz mi czy Peter przeprosi? Czy nadejdzie tata pora że uświadomi sobie jak wielki błąd popełnił? Błąd którego być może nie będzie w stanie naprawić. Zranił uczucia człowieka który był dla niego ważny. Przecież z pewnością będzie mu jej brakować, nie może tak po prostu się od niej odsunąć a już na pewno nie może o niej zapomnieć. Nie będzie w stanie.
    Tak czy inaczej, doskonale wiem że na tej kłótni ich znajomość nie poprzestanie ;) Z pewnością jeszcze nie raz na siebie wpadną.
    Czekam na kolejny rozdziałek xx
    Kocham twój styl pisania! Życzę dużo pomysłowości i weny ;)
    Koocham CIĘ! ;*

    Sami<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mało, ale ciekawie się czytało i szybko minęło. Nie miałam problemów ze zrozumieniem o co ci w danej chwili chodzi (nie tak jak u niektórych, że czytam pięć razy tą samą linijkę i nadal nic nie kumam) xD
    Skoro Peter był takim draniem to ona nie ma czym się przejmować, niech zajmie się sobą, swoją karierą, a nie humorkami jakiegoś faceta. Mam nadzieję, że mu się nie da albo dogłębnie pokaże mu, jakim jest parszywym stworzeniem, który stracił tą wspaniałą kobietę. A ten Philip jest spoko ;P Polubiłam go w tym rozdziale. Wiesz, będę wpadać :)

    Zostawiam też zaproszenie na swojego bloga w spamowniku :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Każde słowo motywuje, pamiętaj. ♥