piątek, 14 czerwca 2013

2. Who's gonna make the first move?

Peter zamknął drzwi i przekręcił zamek. W tym czasie odwiesiłam płaszcz i odłożyłam torebkę. Gdy odwróciłam się znowu w jego stronę, on stał już przy mnie i prześwietlał mnie swoimi kawowymi oczyma. Zdjęłam z jego głowy szary kapelusz i położyłam go na niewielkiej szafce, stojącej tuż przy drzwiach. Staliśmy przez moment w milczeniu, po prostu wpatrując się w siebie.
Brunet złożył mi kosmyk włosów za ucho, pogładził mój policzek i delikatnie pocałował. Chyba jeszcze nikt nigdy nie dotykał, nie całował mnie tak delikatnie, jak on w tamtej chwili. Jego usta subtelnie musnęły moje, a jego dłonie ostrożnie przesuwały się po moich ramionach. Jak gdyby bał się, że każdy jego dotyk może mnie w jakiś sposób uszkodzić. Miałam wrażenie, że z jednej strony tak bardzo pragniemy siebie nawzajem, a z drugiej wiemy, że nie powinniśmy.
Kiedy nasze usta ponownie na dobre do siebie przylgnęły, wszystkie namiętności i pragnienia wzięły nade mną górę. Jednym ruchem niemal zdarłam z ramion mężczyzny jego ciemnobrązową marynarkę. Zaczęłam rozpinać kraciastą koszulę, co jakiś czas zostawiając ślady po króciutkich pocałunkach na torsie mulata. W chwili gdy koszula podzieliła los marynarki, Peter położył swoje dłonie na moich ramionach i powolnym ruchem pozbawiał mnie miętowego swetra. Kiedy materiał bezwładnie zsunął się na podłogę i wylądował przy naszych stopach, ciemnooki mężczyzna zaczął bez pośpiechu rozpinać moje dżinsy, jednocześnie obsypując drobnymi pocałunkami moją szyję. Moje spodnie odkrywały kolejne fragmenty nóg, a ja czułam jak usta Petera zostawiają gdzieniegdzie na skórze moich ud gorące ślady.
Jego kawowe oczy znów znalazły się na wysokości moich zielonkawych tęczówek, ale palce już z wolna unosiły brzeg mojej bluzki. Prowadzona przez dłonie mężczyzny tkanina wędrowała wyżej i wyżej, odsłaniając coraz to nowe fragmenty mojego ciała. Stałam już przed nim w samej bieliźnie. 
Światło ulicznych latarni wpadało do pomieszczenia, przez co dokładnie mogłam się przyjrzeć mężczyźnie. Dopiero teraz zauważyłam ile uroku dodają mu jego wystające kości policzkowe. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jego cudownie zbudowany tors. Z każdą chwilą wielbiłam go coraz bardziej. 
Ponownie się do niego zbliżyłam. Na krótką chwilę połączyłam nasze usta. Potem moje wargi uważnie całowały wybrane fragmenty jego ramion i klatki piersiowej. Na swoich plecach czułam ciepłe dłonie mężczyzny, które właśnie rozsuwały haftki mojego  stanika. W międzyczasie moje ręce zdążyły rozpiąć skórzany pasek przy spodniach Petera, a teraz majstrowały przy rozporku. Spojrzałam w ciemne oczy mulata, po czym delikatnie się uśmiechając, wsunęłam palce pod jego spodnie i powoli opuszczałam je z bioder.
Kiedy ciemnooki mężczyzna był już w samych bokserkach, przyciągnął mnie maksymalnie blisko siebie i zaczął zachłannie całować. Zaczęłam powoli cofać się w głąb mieszkania. Krok po kroku, razem, zbliżaliśmy się do szarej, całkiem sporej kanapy. Pewnie opadłam na wygodny mebel, ciągnąc za sobą Petera.
Przez chwilę nasze twarze znajdowały się obok siebie, ale brunet zaczął schodzić coraz niżej, znacząc pocałunkami jakiś znany tylko sobie szlak na moim ciele. Kiedy jego usta znalazły się tuż pod brzuchem przez moje ciało przeszła fala dreszczy. Kiedy poczułam jego palce, zsuwające ze mnie ostatnią część ubioru, myślałam, że spłonę.
Oboje byliśmy już całkowicie nadzy. Czułam jak rozgrzane było jego ciało. Czułam na skórze gorące ślady po jego pocałunkach pozostawianych w najróżniejszych miejscach. To wciąż było mało. Za mało. Wciąż pragnęłam więcej.
Objęłam go nogami, chcąc poczuć ciepło jego ciała wewnątrz swojego. Peter niemal natychmiast spełnił moją zachciankę. Jego biodra zaczęły kołysać się, dostarczając mi kolejnych dawek przyjemności. Przechodziły przeze mnie fale ciarek. Mrowienie w dole brzucha doprowadzało mnie do ekstazy, a gorąco, które czułam wewnątrz, zdawało się zaraz spalić mnie od środka. Moje dłonie obejmowały ramiona Petera. Czułam jak występują na nie kolejne kropelki potu. Czułam jak wszystkie mięśnie jego ciała zaczynają się napinać. Po chwili zaczęłam wbijać w jego muskularne plecy swoje paznokcie, zostawiając tym samym na jego skórze zaczerwienione ślady.
Biodra mężczyzny zaczęły kołysać się w nieco szybszym rytmie. Nasze coraz krótsze oddechy, zamieniające się co jakiś czas w cichsze i głośniejsze wzdychania, zaczęły się ze sobą mieszać. Temperatura mojego ciała wzrosła jeszcze bardziej. Czułam, że na mojej twarzy malują się właśnie płomienne rumieńce.
W końcu Peter położył się obok mnie. Ponownie zatopiłam wzrok w jego kawowych oczach. Uśmiechnęłam się delikatnie, odgarniając z jego czoła kilka mokrych kosmyków. Nieśmiało musnęłam jego usta, po czym zamknęłam oczy i natychmiastowo zasnęłam.
Rano obudziłam się szczelnie okryta kocem. Z wielkim uśmiechem na ustach rozciągnęłam się na kanapie, próbując się dobudzić. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Ku mojemu zdziwieniu było zupełnie puste. Nie było w nim nikogo oprócz mnie. Uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy. Zastąpiły go zaciśnięte zęby. Wściekła opadłam ponownie na poduszkę, ścisnęłam pięści najmocniej jak tylko umiałam. 
„Tak to jest jak się za bardzo ufa nieznajomym! Nie trzeba było iść z nim od razu do łóżka! Idiotka!” myślałam przez cały czas. W końcu jednak podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę łazienki. Zimna woda trochę ostudziła moją wściekłość.
Jak co dzień, moim następnym punktem była kuchnia. Dopiero, gdy wyjmowałam z szafki kubek na poranną kawę, zauważyłam, że na blacie leży znajomy ciemnoszary kapelusz. Podniosłam go i zobaczyłam zostawiony pod nim liścik.
„Ups, chyba czegoś zapomniałem. Będę musiał wpaść po to wieczorem”. 
Momentalnie zapomniałam o całej wcześniejszej złości, a moją buzię rozpromienił szeroki uśmiech.
Przez resztę dnia byłam już cała w skowronkach. Mimo że w redakcji panowało spore zamieszanie, a na mnie czekało mnóstwo pracy, dobry humor mnie nie opuszczał. Godziny upływały jedna za drugą, zbliżając mnie tym samym do upragnionego wieczora. Kiedy na zewnątrz zrobiło się już ciemno, nareszcie mogłam wyłączyć swojego laptopa, spakować go do torby i ruszyć do domu. 
Przemierzając Nowy Jork w wagonie metra zerknęłam na telefon. Nie było żadnej wiadomości od Petera. Jedyną rzeczą, która w jakimś stopniu pozwalała mi wierzyć w to, że ponownie go zobaczę był pozostawiony na kuchennym blacie kapelusz i króciutki liścik. Mój entuzjazm zaczął spadać, demotywowany podszeptami cichego głosu wewnątrz mojej głowy. 
„Przecież gdyby planował się dzisiaj ze mną spotkać, to odezwałby się jak człowiek”, myślałam nieustannie.
Zanim dotarłam do domu moje intensywne rozmyślania na temat tego, dlaczego mężczyzna nie daje znaku życia zostały brutalnie przerwane przez niemiłosiernie głośne burczenie w brzuchu. Zbliżając się do drzwi mieszkania zastanawiałam się już tylko i wyłącznie nad tym, co mam w lodówce i czy jestem w stanie przygotować z tego coś nadającego się na kolację. Jeszcze dobrze nie zaczęłam szukać w torbie kluczy, a już musiałam zacząć przekopywać ją w poszukiwaniu telefonu, który dzwonił jak szalony.
- Słucham? – powiedziałam do słuchawki. Przez swoje roztrzepanie nie zerknęłam nawet na wyświetlacz, żeby zobaczyć kto w ogóle do mnie dzwoni.
- Jesteś już w domu? – usłyszałam radosny męski głos. Od rana czekałam na ten telefon.
- Właśnie do niego wchodzę… A co, chcesz wpaść po kapelusz? – zapytałam, uśmiechając się sama do siebie.
- Taa… kapelusz… oczywiście, że wpadnę do Ciebie tylko po kapelusz – zaśmiał się mój rozmówca. - Będę u Ciebie za jakieś czterdzieści minut, może być? – zapytał mnie mężczyzna. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo od razu dodał - dopiero wróciłaś z pracy, więc pewnie jeszcze nic nie jadłaś. Kupię coś na wynos. Co lubisz?
Miałam wrażenie, że ten facet czyta w moich myślach. Co prawda miałam na niego wielką ochotę, ale moje kiszki domagały się czegoś innego niż jego obecność.
- Aktualnie zjem wszystko, byleby tylko nie było surowe – Peter nie powstrzymał śmiechu, słysząc moją odpowiedź.
- Okej, rozumiem, sushi odpada – odparł krótko. 
W międzyczasie z dna torby udało mi się wygrzebać klucze do drzwi mojej kawalerki. Weszłam do środka, bezpiecznie odłożyłam telefon na komodę, a resztę codziennego bagażu rzuciłam w kąt. Oparłam się o drzwi i przymknęłam oczy. Nie myślałam, że ten dzień dał mi tak popalić. Wcześniej zmęczenie nie dawało mi się aż tak mocno we znaki. Stwierdziłam, że trzeba wziąć się w garść. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i od razu weszłam pod strumień letniej wody. Potrzebowałam takiego orzeźwienia. 
Kiedy opuściłam łazienkę i włożyłam na siebie świeże ubrania, uprzątnęłam porozrzucane po kawalerce rzeczy. Włączyłam telewizor, ustawiając go na jakiś kanał muzyczny i wzięłam się za zmywanie kilku pozostawionych w zlewie naczyń. Odkładałam już ostatni kubek, w momencie gdy zadzwonił dzwonek.
- Pani zamawiała jedzenie na wynos? – zapytał sympatycznym głosem Peter, prezentując mi pachnący pakunek.
- W pakiecie z przystojnym dostawcą – uśmiechnęłam się i wpuściłam gościa do środka. Mulat odłożył jedzenie na szafkę, po czym przyparł mnie do zamkniętych już drzwi.
- Przystojnym powiadasz… - znów zaczął mówić do mnie takim samym tonem jak ostatnio. 
Ten cichy, ale niebywale pewny siebie męski głos doprowadzał mnie do szaleństwa. Jego oddech otulał moją szyję, ale i sprawiał, że moje gardło zacisnęło się na tyle mocno, że nie było stać mnie na jakąś dłuższą odpowiedź. „Uhum” po cichu mruknęłam, przygryzając dolną wargę. 
- Ciekaw jestem do czego jest Ci potrzebny ten przystojny dostawca… - w moich uszach znów zabrzmiał przyjemny głos. Spojrzałam na twarz mulata. Jego ciemne jak ziarna kawy oczy prześwietlały mnie na wskroś. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zaraz zobaczysz… - szepnęłam mu wprost do ucha. 
Momentalnie złożyłam kilka pocałunków na jego szyi, by na koniec na dłuższą chwilę okryć jego usta swoimi wargami. Na moment objęłam rękoma jego szyję, ale później przeniosłam je na tors mulata. Przesuwając dłonie po jego klatce piersiowej i ramionach, sprawiłam, że okrywająca je kurtka szybko z nich zniknęła. Peter mocno złapał mnie za pośladki, delikatnie mnie tym samym unosząc. Oplotłam jego biodra swoimi nogami, a rękoma objęłam jego szyję. Palce prawej dłoni zatopiłam w burzy ciemnych, kręconych włosów. Ciemnooki mężczyzna trzymając mnie na rękach, kierował się w stronę dużej kanapy.

Sytuacja zakończyła się tak samo jak poprzedniego dnia. Nasze ubrania wylądowały na drewnianej podłodze, pocałunki swoim zasięgiem obejmowały nie tylko usta, a oddech stawał się coraz krótszy. Ciepło jego ciała, gorące ślady po jego wargach, ciarki występujące na całej skórze… ten człowiek był mistrzem w kategorii doprowadzania mnie do ekstazy.


* * *
Zaczyna się i kończy... czule. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Czekajcie cierpliwie na dalszy rozwój akcji.
Buziaki ♥
Ah, piszcie co myślicie.

9 komentarzy:

  1. Awww.. No cudo po prostu. Trochę zbyt skrótowo się zakończyło jak dla mnie, ale to tylko taka mała uwaga nie wpływająca na całokształt ;)
    Jesteś świetna!
    Czekam na CD. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest po prostu wspaniały <3
    Uwielbiam takie czułe scenki a ty masz niebywały talent do ich opisywania :) Mam wielką nadzieję że naszej bohaterce będzie się układać z Peterem bo wydaje mi się że będą do siebie pasować.
    Bardzo jestem ciekawa co wymyślisz i czym nas zaskoczysz w następnym rozdziale.
    Jednymi słowy cudownie, bosko, wspaniale, idealnie i nieziemsko *.*
    Z niecierpliwością czekam! ;*

    Kocham,Sami <3

    OdpowiedzUsuń
  3. *___*Aww nic dodać nic ująć jak zawsze boski na dodatek MEGA romantyczny ,uwielbiam twoj styl i twoje pomysły i jestem już poważnie Uzależniona od twojego opowiadania, nie moge doczekać się kolejnego rozdziału ;* -@natalia17k

    OdpowiedzUsuń
  4. Czułości nigdy za wiele. Czułość jest dobra, czułość trzeba okazywać, nie wolno być zamrożonym, nie mieć w sobie emocji. Emocje są potrzebne, potrzebuję takich emocji.
    Zmieniasz się, wiem, powtarzam się. Po prostu odkrywam to na nowo w kazdym zdaniu, w kazdym słowie. Stara Klaudia nie umarła, ona ma więcej siły, pasji.
    Jesteśmy zwierzętami, nie panujemy nad popędem. Oni są idealnym przykładem.
    "Penetrujące ręce wsunie pod sukienkę,
    Bez lęku język wetknie, złe intencje ma jak nic".
    Mam nadzieję, że nie zrobisz z niej jego zabawki, za bardzo ją polubiłam, żeby czytać jak on się nią bawi.
    Kocham, pamiętaj.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, oj, spóźniłam się xD
    Kocham takie czułe scenki! Więcej! Chcemy więcej!
    Tak to opisałaś, że czułam się, jakbym tam była. Czułam się, jakbym im przeszkadzała :3
    To ja kończę i wstawiam nowy rozdział! :*
    GUN♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jak ja lubię czytać to co piszesz. Jest perfekcyjnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo ♥ Naprawdę świetnie piszesz. Jesteś wspaniała :3 A rozdział? Bardzo ciekawy :3 Świetny początek jak i zakończenie ♥ Oj.. Zboczuszek ze mnie :D Czekam na następny. Kocham Cię ♥ @agata_wolanska

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ładnie! Przepięknie! Cudnie! @Firthowna

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak ładnie, tak uroczo, tak ich. Ojej, mam nadzieję, że Bruno będzie częściej zapominał swoich rzeczy. Cały czas chodzi mi po głowie ten prolog. Cholera, co Ty zrobisz? Nie mogę się doczekać dzisiejszego rozdziału. Kocham.

    OdpowiedzUsuń

Każde słowo motywuje, pamiętaj. ♥